15.06.2015 Wznawiamy przygodę ze skokami

Janek

Dziś jest piękny i niezbyt upalny dzień więc pora na trening. Wchodze do Sommerhita do boksu. Bardzo się ucieszył na mój widok. Jak każde nasze spotkanie zaczęło się zabawą. ,,Podrap tu! Rób, tak mi dobrze''. Ale trzeba wziać się za czyszczenie. Więc biorę zgrzebło i całego Szymcia pucuje, tak by lśnił. Pora na siodłanie, poszło bez najmniejszych problemów. Kiełznanie również.

Wychodzimy na półhale. Stępujemy przez 12 minut, pod koniec przejeżdżając przez szereg 3 drągów, każdy był oddalony od siebie o 1,5 m. Następne kłus, tutaj już nie było tak nisko, bo zaczęliśmy skoki przez cavaletti. Pieszczot to lubi! Dobra to 2 kółka galopu i skaczemy! Somer już na nie patrzy zniecierpliwiony. Ustawiliśmy parkur z 4 przeszkód:
1. Krzyżak 30 cm,
2. Stacjonata 40 cm,
3. Okser 40 cm,
4. Krzyżak 50 cm.

Pierwszy krzyżak: Idealnie, wybicie wykonał w odpowiednim momencie, świetne lądowanie, nic dodać, nic ująć.

Stacjonata: Zdawało mi się, że słyszę dźwięk uderzenia kopytem o belkę, ale ta nie spadła. Wybicie i lądowanie również świetnie.

Okser: Nic dodać, nic ująć jak pierwszy krzyżak.

Drugi Krzyżak: Myślałem, że będzie to dla niego całkiem niezłe wyzwanie, ale świetnie się spisiał.

Parkur przejechaliśmy jeszcze dwa razy, bezproblemowo, nie było słychać uderzenia kopytem o belkę w stacjonacie.

Już spokojnie, 16 minut kłusa, bez drągów i innych przeszkód.
Stęp 11 minut, typowe rozluźnienie, chodzenie w kółko, żeby Szymek się uspokoił.
Powrót do stajni, rozsiodłanie i na wieczór pyszna kolacyjka!